Partnerka ma niepełnosprawną córkę - czy ten związek ma sens?

Miłosne perypetie, erotyka, seks, libido. Duża dawka porad, sposobów i dyskusji. Odpowiadamy na pytania, rozwiązujemy wspólnie problemy, udzielamy rad.
zagubionykrasnal

Partnerka ma niepełnosprawną córkę - czy ten związek ma sens?

Post autor: zagubionykrasnal »

Związałem się z kobietą która ma niepełnosprawną córkę i zastanawiam się czy to nie błąd.

Gosia już na pierwszej randce powiedziała że jej córka Dalia (imię zmienione, ale ma również nietypowe) jest niepełnosprawna. Że urodziła się jako wcześniak z niedotlenieniem które uszkodziło część mózgu odpowiedzialną za ruch. Myślałem, że dziewczyna tylko utyka, w sensie sam to sobie wytłumaczyłem i to chyba był mój błąd, powinienem zapytać. Dalia ma osiemnaście lat i jej matkę poznałem na wakacjach tego roku. Wiem, że mąż Gosi a ojciec Dalii zginął w wypadku samochodowym gdy jego córka miała rok. Doskonale rozumiem co to samotne rodzicielstwo bo jestem wdowcem wychowującym córkę, Laurę która ma czternaście lat, tyle że wdowcem zostałem dopiero pięć lat temu no i Laura jest zdrowa.
Dalia nie jest znowu w tak najgorszym stanie fizycznym. Chodzi z balkonikiem tylnym. Mieszkamy w mieście gdzie jest szkoła dla niepełnosprawnych fizycznie z rehabilitacją. Według mnie Dalia całkowicie poradziłaby sobie w normalnej szkole, bo przecież przez całe życie nie będzie otoczona tylko niepełnosprawnymi, musi się nauczyć żyć w normalnym świecie, nawet kosztem rehabilitacji. Gosia stwierdziła że w żadnej innej szkole nie mogłaby pogodzić rehabilitacją która niby też jest ważna. Zapytałem czemu zatem poza szkołą też ma rehabilitację dwa razy w tygodniu, Ukochana stwierdziła że więcej rehabilitacji nie zaszkodzi, zresztą dziwna ta rehabilitantka – po godzinach zabiera Dalię do biblioteki czy kawiarni.
No i jeszcze przed każdą randką musimy robić dziesięć dodatkowych kilometrów po to by Dalię zostawić u przyjaciółki z klasy pod opieką matki tejże przyjaciółki. Według mnie to przesada, krzywda by się jej nie stała gdyby została w domu na parę godzin sama, Laura nie ma z tym problemu.
W dodatku Dalia jest zdecydowanie zbyt dziecinna na swoje lata nie dość że ma twarz czternastolatki słucha Kpopu, wiąże włosy w warkoczyki, kitki, ubrania nosi typowo dziewczęce czy nawet w dziecięce motywy typu sukienki w kwiatki czy bluzki w jednorożce a nie kobiece rzeczy takie jak jej rówieśniczki które widuję na ulicach.
W dodatku nie sprząta tego swojego różowego pokoiku. Często wszystko przeżywa. Nawet kłótnie z Laurą którą wychowałem na oazę spokoju.
Dziewczyny niezbyt się dogadują (mieszkamy razem od tygodnia) kłócą się o komputer czy jedzenie w lodówce. Obie przyzwyczaiły się do życia jedynaczek i mojej Laurce trudno się przestawić, Dalii chyba też.
Co do relacji z „pasierbicą” to w sumie próbowałem z nią gadać, ona zresztą ze mną też, ale po prostu się nie klei. Były wspólne wycieczki, wyjazdy, ale między nami jest cisza. Żadnego stresu, napięcia czy nienawiści – tylko cisza. Gosia stwierdziła że przecież nie każdy duet Ojczym-Pasierbica musi się uwielbiać i ważne że nie ma między mną a Dalią nienawiści. Jakby co Dalia jest w normie intelektualnej. Chociaż ma częste zmiany nastroju i każdą kumpelską relacje w życiu uważa za wielką przyjaźń. Poza tym pomimo bycia emocjonalną jest w tym wszystkim bardzo cicha,
Poza tym Dalia chyba robi trochę dobrą minę do złej gry, kiedy zapytałem czy bardzo chciałaby być zdrowa to ta z niby zdziwieniem zareagowała że nawet nie potrafiłaby siebie wyobrazić jako zdrowej. Według mnie takie coś nie może być szczere...

Nie wiem co robić, nawet nie wiem czy chcę mieć z nią relację, ale jak długo tak można? Obawiam się też że Gosia będzie oczekiwała że będę pomagał jej finansowo, albo przy opiece nad Dalią, a coś mnie powstrzymuje pod takim poświęceniem się obcej osobie...